kiedy to się tak wszystko popierdoliło?

gospel

Marek nie ma przezwiska, ksywy, nie wie czy mu przypadkiem nie ukradli nowego opla, w każdym razie nie pamięta, gdzie zostawił, będzie szukać, jak tylko przestanie rozpakowywać się w wielkim mieszkaniu, dzielonym na dwa.

To nie jest nawet sierotka, potrafi wiązać buty i uwodzić dziewczyny, mówi, że ma talent we krwi dziadka, który w PWST zajmuje się dykcją, taki też jest Mareczek, chłopak z nienaganną dykcją, nawet jak mówi kurwa, brzmi to jak stare, dobre kulwa, koniecznie z oczami podniesionymi do góry na niebo, gdzie zamieszkuje od dwunastego roku życia. Niepoukładane to, krakowskie dziecko, durne i chmurne, wypadkowo trzeźwe jedynie w piątki, w pozostałe dni tygodnia naćpane egoizmem i przyszłymi możliwościami, których ma tak wiele. Niezaradny życiowo, jak cholera, dlatego przyszło mu dzielić mieszkanie z pragmatyczną panną – Malwiną – koleżanką jego świrniętej siostry – co się na aktorstwo – wybierała – choć cnotką niewydymką bywała.
Żeby to jeszcze miało jakiś talent, jakieś zaangażowanie czy coś! Ma wielkie ambicyjki, żałośnie wyglądający pysk schlanej dziewczynki, status zawsze dostępny i swoje koszule flanelowe w kratę, w które zawija swoje sekrety, usiłując bez reszty stać się opakowaniem dobrych fajek, leżącym na biurku w kamienicy po babci.
Szuka. Jak znajdzie to się odezwie, zadzwoni, ewentualnie wyśle kartkę z więzienia.

komu? Very Happy

fuckthatshit

mi

Sylek jak go pierwszy raz zobaczył stwierdził, że jest zajebistą dupą, a potem ktoś mu powiedział, że to facet to się zdziwił, stwierdził, że natura jest popieprzona i go nie lubi xD

gospel

to przykre:D

fuckthatshit

no wiem xD ale patrząc na kolesia tylko to przychodzi mi do głowy
ewentualnie złapać go za tyłek, ale takiego upokorzenia Syluś by chyba nie przeżył xD

gospel

wątpię, żeby marek dał się chwycić, może i ciota, ale nie aż taka:D